Podobno jak się zmiesza martini, rum, wodę i cytrynę
powstaje całkiem dobry drink. Zabrakło rumu, a niech to. Martini plus woda i
cytryna też całkiem, całkiem, ale czy w rzeczywistości zadowala mnie to
całkiem, całkiem? Czy nie lepiej jak jest ten rum? Po drugiej lampce magicznego
eliksiru wydaje mi się, że to już bez znaczenia…
Nie wszystkie bajki kończą się dobrze, nie zawsze żyją długo
i szczęśliwie, ale to już wszyscy wiedzą. Czasami jest tak, że godzimy się na bycie
z osobą, która nie do końca nam pasuje, ale przymykamy oko. Tylko, że z czasem
zaczynamy coraz bardziej odczuwać brak owego rumu dopełniającego smak. Czasami też się zdarza, choć bardzo
rzadko, trzeba mieć ogromnego pecha, żeby tak trafić, że poznajemy kogoś i jest
wszystko co potrzeba, jest martini, jest rum, jest cytryna z wodą, i wszystko
w idealnych proporcjach, tylko niestety wszystko razem nie pasuje do otoczenia i
gryzie się z konserwatywnymi zasadami panującymi wokół pokrytymi stereotypowym kurzem. Nie wiem dlaczego akurat teraz przypomniała mi się pewna historia z
Verony hehe. Gdyby istniała jakaś bezludna wyspa na której można by było spokojnie,
w cieniu jakiegoś drzewa, popijać Martini z całą idealną resztą…
Czwarta lampka bez rumu…nie nie pasuje mi to, chcę zatrzymać
przy sobie smak idealny, ze wszystkimi składnikami. Pech…, że też trafił mi się
właśnie taki Romeo.
Kurna ciotka ty i te twoje rozważania, rozbrajają mnie hehehhe nie mam w domu rumu, martini owszem ale wstrząśnięte nie zmieszane :D
OdpowiedzUsuńMoże właśnie potrzebne jest czasami takie wstrząśnięcie? Żeby zobaczyć pewne rzeczy z całkiem innej perspektywy :)
OdpowiedzUsuńoj jak ja to dobrze znam :))
OdpowiedzUsuńNie może być idealnie, wtedy byśmy nie doceniali tego oryginalnego smaku. Ulubione ciastko smakuje ale raz na jakiś czas a nie gdy sie je pochłania co dziennie po kilka sztuk. Wtedy ta wyjątkowość blaknie i zaczyna nam powszednieć.
OdpowiedzUsuń