Bzdury, androny, dyrdymały i nonsensy, to tylko niektóre z
synonimów absurdu, które wychodzą z niektórych ust. Każdy z nas zna choć jedną
taką osobę co majaczy jakimiś idiotyzmami prawda? Czasami nie wiadomo czy się śmiać
czy płakać. Najtrudniejsze są przypadki gdzie „bujdo lotniarze” są przekonani o
sensowności swoich wypowiedzi. Kłócą się z Tobą i nie dopuszczają do siebie nic
poza tym co mają w swojej głowie. Paranoja jakaś, nieprawdaż? Pytam się – ale o
co chodzi? Czy rzeczywiście nie wiedzą, zmyślają czy zostali tak ukształtowani?
Bo jeśli jest to wina socjalizacji to ja dziękuję, postoję. Znam przypadki,
gdzie w jednym środowisku wychowywało się rodzeństwo, ale jednak każde z nich
ukształtowało się inaczej. Może to sprawka inteligencji i przereklamowanego IQ?
Zapewne tak. Tylko ja się pytam, jak można wychowywać się w jednym domu, gdzie uczą,
że czarne to czarne, a białe to białe i jedna jednostka przyswoi a druga nie,
co więcej będzie się jeszcze kłócić że tak nie jest. Nie mówię tu bynajmniej o
ludziach chorych psychicznie, tylko najzwyczajniejszych przypadkach naszego
społeczeństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz