czwartek, 6 września 2012

Kawa, coś tam i czekanie...



        Czekam, aż zagotuje się woda. Cierpliwie stoję, wpatrzona w czajnik i właśnie wtedy wydaje mi się że gotowanie wody wydłuża się w nieskończoność. Pstryk, zalewam ulubioną kawę, dokładnie pół na pół z mlekiem. Zapach kawy, unoszący się w powietrzu, pierwszy łyk i czuję jak kawa cudnie rozpływa się w ustach, spływając delikatnie w głąb ciała..
       W życiu zawsze się na coś czeka. Na zagotowanie wody, na ulubiony film, na czekoladki, na czyjeś spojrzenie, na cud, na miłość, na lepsze jutro, i tak w nieskończoność można by wymieniać. Nieustanność w czekaniu na jakąś rzecz powoduje w większości przypadków narastającą chęć posiadania. Czekamy, czekamy, aż wreszcie dostajemy to na co czekaliśmy i co? Cieszymy się przez chwilę, mamy zaspokojoną chęć posiadania i znajdujemy kolejny obiekt na który będziemy mogli wyczekiwać. Kółko się zamyka.  Inna sprawa jeśli wyczekiwanie nasze dotyczy osoby. Jeśli czekamy na kogoś. Smutne czasami to czekanie, bo jeśli trwa za długo to prowadzi do tęsknoty, a z kolei tęsknota, jako, że jest najgorszą rzeczą w związku, prowadzi po pewnym czasie do złości. Dlaczego do złości? Bo jak zbyt długo się czeka, to zaczynamy się wkurzać na daną sytuację, na to, że nic nie da się zrobić by skrócić czas czekania. Czasami taka złość znajduje niestety ujście na zewnątrz, co tylko pogarsza sytuacje. Niepotrzebne pretensje stawiają, cegła po cegle, mur, który staje się coraz większy i coraz trudniej go będzie zburzyć. A po co? W głębi serca wcale tego nie chcemy, ale czasami jesteśmy zbyt słabi i nie potrafimy inaczej. Co jest ważne? Żeby zrozumieć swój błąd i postarać się go naprawić. Czasami się udaje.
       Ostatni łyk kawy. Wpatruję się w dno kubka, jakbym mogła tam znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania. Niestety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz